Po powrocie do Polski, odmawiając pracy dla brytyjskiego „Architectural Record” jako edytor ds. architektury, wybrała czynną pracę architekta wnętrz; przez wiele lat, obok pracy zawodowej, pełniła rolę edytora do spraw architektury i wnętrz w polskim „Label Magazine”.
W pracy zawodowej skupia się na budowaniu różnorodnego portfolio. Uważa, że najlepszą reklamą jest marketing szeptany, który skutkuje kolejnymi realizacjami prywatnymi na terenie Olsztyna i Warszawy. Realizuje projekty, odpowiadając za proces produkcyjny każdego indywidualnie zaprojektowanego elementu oraz realizację zamówienia i montażu.
Mój ulubiony styl projektowania to... taki, jaki prezentują wnętrza spod mojej ręki. Są to indywidualne, współczesne interpretacje każdego ze stylów, w jakim powierza mi się projekt. Najczęściej - wysokiej klasyki, ciepłej wersji Skandynawii, stylu nowojorskiego. Obecnym marzeniem byłaby realizacja w duchu grunge design. Prywatnie uciekam od przepychu, chcę być autentyczna w tym co robię i poruszać się w obrębie estetyki, która jest mi bliska i którą czuję w stu procentach.
W projektowaniu najtrudniejsze jest... sprostanie często nierealnym terminom, które wymagają pracy i zaangażowania zdecydowanie większego niż osiem godzin na dobę, sześć razy w tygodniu.
W projektowaniu najprzyjemniejsze jest... oglądanie finalnego efektu pracy oraz widok zadowolonego inwestora. Lubię też „dni zakupowe” z klientem, które dla mnie są sprawną przeprawą przez mnogość oferowanych produktów.
Inspiracją w pracy są dla mnie... podróże w niekomercyjne zakątki Polski, Europy, świata oraz moda (nie ta mainstreamowa, ale kreowana przez niezależnych projektantów –polskich, skandynawskich, włoskich).
W polskich projektach najbardziej denerwuje mnie... kiedy zabierają się za nie osoby bez kierunkowego wykształcenia i dostatecznej praktyki, tzw. samozwańczy projektanci wnętrz, których nikt nie weryfikuje, a w mniejszych miastach jest ich sporo. Zauważalne jest tam plagiatowanie nazywane „inspirowaniem” i brak wiedzy technicznej, która skutkuje szeregiem kosztownych w skutkach niedopracowań. Zastanawiam się, dlaczego prawnie weryfikuje się tylko pewne grupy zawodowe, jak prawnik czy geodeta - klient nie musi bać się zwykle o kompetencje osób pracujących w takim zawodzie. Samozwańczy projektanci, których kompetencje nie są większe, niż aranż własnego mieszkania i mieszkania koleżanki, mogą sobie „projektować” dla znajomych, starając się jednak sprostać projektom profesjonalnym - psują rynek. Uczestniczyłam w trzech dużych realizacjach, starając się wyprowadzić inwestycję „na prostą” po takim „dizajnerze” tylko z nazwy i jedyne, co mogę poradzić każdemu inwestorowi na przyszłość to skierowanie swoich kroków do rasowego architekta wnętrz.
Marka, która mnie nieustannie zachwyca... to postać Lidewij Edelkoort, prognostyczki trendów, która sama w sobie jest marką. Jeśli chodzi o markę produktów - mam słabość do polskiego oświetlenia Aquaform. Ale żadna nie pretenduje jeszcze do tej jednej, jedynej, ulubionej, stale zachwycającej.
Moim ulubionym kolorem we wnętrzu jest... zawsze ten, który wyprzedza trendy.
Mój ulubiony zagraniczny architekt wnętrz to… duński duet Norm Architects.
Mój faworyt wśród designerów produktów wnętrzarskich to…Tomek Rygalik oraz młodziutka Agata Nowak.
Gdybym nie została architektem wnętrz zapewne byłabym... mniej zestresowanym i zabieganym człowiekiem. Gdyby nie czasochłonne studia – może miałam szansę zostać znaną tenisistką ;)
Czas generowania strony: -1734506094,47s