Kinga Wilk Design
Japoński trend wabi-sabi skłania nas do akceptacji otoczenia takim jakie jest i nie upiększania go na siłę. W tym sezonie mówimy zdecydowane „nie” katalogowym wnętrzom. Ci, którzy lubią sterylne, urządzone „od linijki” mieszkania, z pewnością go nie polubią. Ten nurt jest skierowany do osób, ceniących sobie prostotę oraz potrafiących dostrzec piękno w przedmiotach z duszą, naznaczonych przez czas. Urządzając wnętrze w klimacie wabi-sabi przede wszystkim rozejrzyjmy się wokół. Może znajdziemy stary mebel po dziadkach, który swoje już przeżył, albo filiżankę z ukruszonym uszkiem. Nie wyrzucajmy rzeczy z historią. Wabi-sabi chętnie przygarnie wiekowe znaleziska. W tym trendzie znajdzie się miejsce zarówno na ręcznie formowaną ceramikę, podniszczoną zastawę stołową, sprany obrus czy meble pochodzące z recyklingu. Na podłodze możemy rozłożyć matę wykonaną z trawy morskiej. Będzie miłą odmianą dla puchatych dywanów. Materiały, które możemy zastosować to zniszczone drewno, cementowe płytki czy odbarwione marmury, beton oraz wszystko co nadaje wnętrzom rustykalnego charakteru. Jeśli właśnie planujemy remont, zastanówmy się czy chcemy inwestować w gładzie na ścianach czy idealnie wycyklinowany parkiet. Decydując się na urządzenie mieszkania w klimacie wabi-sabi to nie będzie konieczne. Możemy sobie pozwolić na wszelkie niedoskonałości. Niewykończona ściana, na przykład z surowej cegły, nieco zniszczona podłoga, porysowany blat czy nierówny stół dodadzą wnętrzu uroku. Im więcej ducha czasu czuć będzie wokół, tym lepiej.
Podobno my Europejczycy, nie pojmiemy, tak w stu procentach, czym jest ta wielowiekowa japońska myśl. Spróbujmy chociaż przemycić niektóre jej wartości do naszych domów. Od czego zacząć? Przede wszystkim zaakceptujmy to co nas otacza takim jakie jest. Nie próbujmy nic poprawiać. W końcu nie wszystko musi być idealne. Według wabi-sabi piękno tkwi właśnie w niedoskonałościach. Od dziś akceptujemy spękane ściany, nadszarpnięte zębem czasu meble, wyszczerbione naczynia i przetarte tkaniny. Jednym słowem niedociągnięcia.
Co lubi wabi-sabi? Naturalne materiały. Doceńmy ich szlachetną urodę. Jeśli drewno, a bez niego ten trend nie istnieje, to spękane, z widocznymi słojami i ubytkami. Niech się pięknie starzeje i nabiera szlachetnej patyny. Doskonałym kompanem drewna będzie kamień, najlepiej nieoszlifowany, oraz surowe tkaniny: wełna, len, juta… Ich stonowana kolorystyka będzie pięknie pasować do ziemistych brązów, szarości i przygaszonej zieleni. Nie zapominajmy o ceramice. Ręcznie lepionej i malowanej. Japońska sztuka kintsugi to umiejetność sklejania nowych naczyń ze starych potłuczonych skorup i dawanie im drugiego życia. Wabi-sabi zbliża nas do natury. Zielone rośliny doniczkowe ożywią wnętrze urządzone w tym stylu. Latem możemy się zabawić w zbieracza i ozdobić dom wakacyjnymi znaleziskami. Przywiezione z lasu szyszki, czy znalezione na plaży wyrzucone przez morze konary będą fantastyczną ozdobą.
Kto pokocha nowy trend? Wbrew pozorom minimaliści. Wabi-sabi zrywa z konsumpcjonizmem. Otaczajmy się tylko tym, co jest nam niezbędne. Nie wyrzucajmy starych sprzętów. Im bardziej wysłużone tym piękniejsze. Każda rysa, ślad, pęknięcie, ma przecież swoją historię, przywołuje wspomnienia. Wnętrze urządzone w duchu wabi-sabi powinno być skromne, pozbawione blichtru i niepotrzebnych dodatków. A zatem, uczmy się od Japończyków nowej sztuki urządzania wnętrz i pamiętajmy, że nie wszystko musi być nowe i perfekcyjnie wykonane.
Czas generowania strony: -1735254178,59s