Tym bardziej że właściciele tak go zaprojektowali, żeby jak sami mówią był przygotowany również na nagłą zmianę klimatu. Nic dziwnego, że właściciele domu, architekt John Ellway i jego żona Amber nazwali swoje miejsce na ziemi Terrarium House, bo dom rzeczywiście wygląda jak ogromne szklane terrarium. Tu ogród wdziera się niezapraszany do środka, a zielone rośliny rosną wszędzie, zajmując niemalże każdy kąt. Kto by pomyślał, że jeszcze nie tak dawno w tym miejscu stała przeznaczona do zburzenia stuletnia ruina, którą John i Amber rozbudowali i przywrócili do życia. Wykorzystali klasyczny podział przestrzeni organizując na dole strefę livingową, a więc przestronny salon otwarty na ogród (można go zamknąć przesuwną ścianą ze szkła i drewna) oraz otwartą na salon kuchnię, pralnię i łazienkę. Góra to część prywatna, sypialnia właścicieli, dwie sypialnie gościnne, łazienka i strefa prysznicowa. Ten dom, jak mówią, to „manifestacja ich wspomnień”, z dalekich i bliższych podróży, tych z dzieciństwa i tych ostatnich, wspólnych. Szklane ekrany służące do dzielenia przestrzeni to inspiracje podróżą do Japonii, bujna roślinność, odkryte łazienki - to powrót do dalekiej Malezji i Singapuru. Rzeczywiście łazienka na pietrze, a właściwie na wielkiej antresoli, jest całkowicie otwarta. Stojąc pod prysznicem ma się nad sobą błękitne niebo. Półprzezroczysty dach z poliwęglanu przyciąga słońce, a kiedy pada deszcz (bo i to się zdarza), bębniące krople działają uspokajająco. Również druga łazienka jest całkowicie otwarta, jak mówi John „nawet myjąc zęby lub czesząc włosy można się ze sobą komunikować”.
Na dole króluje beton i drewno. Ściany oraz sufity wyłożono dechami w ciemnym kolorze, meble wykonano z drewna w ciepłym, miodowym kolorze. Dzięki temu, nawet przy pozornie zimnej podłodze z lastryko i betonowych wykończeniach, w domu jest bardzo ciepło i przytulnie. W salonie znalazło się nawet miejsce na kominek, który powstał w czynnym kominie starego domu. Jedynie cegłę odświeżono na zewnątrz malując ją na biało. Cały dom utrzymany jest w neutralnej, jasnej kolorystyce. Dominują beże, szarości, biel, no i naturalne drewno w ciepłych kolorach. Na górę można też dostać się z zewnątrz. Prowadzą tam zachowane schody awaryjne i drzwi ze starej chaty, które właściciele postanowili pozostawić nienaruszone, z malowniczo łuszcząca się zieloną farbą. Tu dwa pokoje otwierają się na wspólny korytarz, pozostałe oddzielone są przesuwnymi panelami od podłogi do sufitu. Wszystkie pokoje wyposażone są w niestandardowe meble (szafy, półki i rozkładane ramy łóżek), pełno tu także zakamarków i bibelotów, nawiązujących do domów dzieciństwa Johna i Amber.
„Mieszkałam w wielu domach, ale ten jest pierwszy, w którym wiem, że żyję naprawdę. I to ma sens!” - mówi Amber.- „Czuję, że został zbudowany specjalnie dla mnie ”.
Fot. Toby Scott
Czas generowania strony: -1731838613,22s