Spotkanie nad morzem | Dekorian Home
TOP WNĘTRZA | 2018-03-07

Spotkanie nad morzem

Ten sopocki apartament to ukłon w stronę szlachetnej elegancji przedwojennych wnętrz. Idealnie oddaje klimat dawnego, nadmorskiego kurortu. Być może dlatego, że został zaprojektowany przez architekta z wybrzeża.
Udostępnij logo whatsapp logo twitter

Sopot, nazywany letnią stolicą Polski, to dzisiaj jedno z najmodniejszych miast na północy kraju. To nadmorskie letnisko z bogatą historią sięgającą XIII wieku, przez cały rok, nie tylko latem, przyciąga turystów wieloma atrakcjami. Jednych kusi gwarnym Monciakiem, zwolenników morskich kąpieli wabi piękną plażą, spacerowiczów najdłuższym w Europie drewnianym molo. Ci, którzy od aktywnego wypoczynku wolą pozwiedzać i pospacerować po zacisznych uliczkach,  poczują tu klimat przedwojennego kurortu. Bo Sopot wciąż jest pełen starych, modernistycznych domów i przedwojennych willi z drewnianymi werandami zdobionymi, charakterystycznym dla dawnej sopockiej architektury detalem, misternymi koronkami. 


To właśnie z szacunku do dawnej architektury powstał 90 metrowy apartament, który właściciele, wrażliwi na urok przedwojennych wnętrz zdecydowali się urządzić w przestrzeni dawnej fabryki mydła. Projekt powierzyli pracowni architektonicznej z Gdańska - Sikora Wnętrza. W końcu kto lepiej zna się na architekturze polskiego wybrzeża, jak nie architekt stąd.  Właściciel pracowni dr hab. Jan Sikora, znany z projektów wysmakowanych wnętrz i zawsze chętnie nawiązujący w swoich projektach do dawnej tradycji nadmorskich miast, na pomysł urządzenia mieszkania w historycznej przestrzeni, przystał z wielką ochotą.


Najważniejszą przestrzenią w całym apartamencie uczynił dużą kuchnię połączoną z salonem. Właściciele to ludzie bardzo gościnni. Uwielbiają gotować i podejmować znajomych poczęstunkami, dlatego odwiedzających wita reprezentacyjny, duży stół. To on gra tutaj główne skrzypce. Jest sercem tego miejsca. Przy nim odbywają się niekończące się rozmowy do późna i degustacje serwowanych potraw. Żeby ułatwić zadanie pani domu, która kuchenną krzątaninę musi połączyć z pełnieniem honorów gospodyni, architekt „ujął” kuchnię w wielkim, przepastnym kredensie nawiązującym do dawnych, mieszczańskich mebli, ale w unowocześnionej wersji. Ciemne fronty pojemnych szafek zestawił z białymi, frezowanymi blatami, na ścianie położył czarne, kamienne kafle. Aby powiększyć strefę do pracy wyposażył zabudowę w wysuwany drewniany blat, taki sam, jaki w dawnych kredensach używano do krojenia pieczywa. Strefę jadalnianą płynnie połączył z miejscem do odpoczynku. Na tle okien projektant ustawił wygodną sofę z podnóżkiem w szarej tapicerce, oraz białą komodę z miejscem na telewizor. Część kuchenna ze strefą relaksu tworzą wysmakowaną, spójną całość.  Dobrze dobrane ciepłe, szlachetne materiały obić, delikatnie kontrastują z deskami z jasnego drewna na podłodze i z surowymi cegłami na jednej ze ścian. Reszta ścian została pomalowana na jasny odcień gołębiej szarości, dwie naprzeciwległe muśnięto głęboką czernią. To najmocniejsze akcenty kolorystyczne we wnętrzu. Odwołując się do przedwojennego wystroju i do oryginalnych rozet na suficie, architekt położył na ścianach białe boazerie. Nowe, drewniane okna z charakterystycznymi szprosami zostały zrobione na zamówienie. Nawiązują stylem do oryginalnej, niezachowanej niestety stolarki.


Do części prywatnej prowadzi wąski korytarz zwieńczony barwnym witrażem. Wiąże się z nim ciekawa historia. Zainspirowany został… ręcznikiem, który właściciele przywieźli z podróży na Wyspy Bahama. A że ręcznik wypłowiał od słońca, a właścicielom zależało na uwiecznieniu motywu, który się na nim znajdował, postanowili przenieść go na ścianę. Artyści współpracujący z architektem na szczęście bez problemu poradzili sobie z tym oryginalnym zadaniem. Podświetlony witraż wypełnia blaskiem cały korytarz i za każdym razem przykuwa wzrok odwiedzających gości. Po obu stronach holu znajdują się dwie sypialnie ukryte za prawie niewidocznymi, bo idealnie zlicowanymi z powierzchnią ścian, wysokimi drzwiami. 


W stylu tradycyjnej, ale bardzo szykownej elegancji została również urządzona łazienka. Dominuje tu czerń i biel zestawione z ciepłym drewnem. Kwestię mebla rozwiązano podobnie jak w kuchni, projektując wielki kredens z wysoką, przeszkloną witryną. Na blacie ustawiono dwie okrągłe umywalki z bolesławieckiej ceramiki. Zarówno wolno stojąca wanna na lwich nogach, jak i baterie, stylem nawiązują do armatury z lat 30. Uwagę zwraca barwna mozaika z kafli na podłodze zestawiona z płytkami w charakterystyczny biało-czarny deseń. Nad wanną powstał fresk przedstawiający sopockie molo w latach 20., wykonany przez architekta. Lekka, muślinowa firanka w oknie przepuszcza do środka mnóstwo światła. 

W tym niezwykłym apartamencie, urządzonym z wyjątkowym wyczuciem, czuć bez wątpienia, nie tylko klimat ciepłej, rodzinnej atmosfery, ale i starej historycznej architektury nadmorskiego kurortu. 



Fot. Tom Kurek/Tomirri Photography


Czas generowania strony: -1714171659,75s