Budynek wyglądający trochę jak wielka szklarnia, o nieco surowym, fabrycznym charakterze, bez wątpienia wyróżnia się na przedmieściach Melbourne, gdzie króluje nobliwa wiktoriańska architektura. Do środka zapraszają duże, czerwone drzwi, zwykle otwarte. Warto tam zajrzeć, bo za nimi kryje się tak bogaty zbiór ikon designu, jakiego nie znajdziemy w żadnym podręczniku najlepszego wzornictwa. Już od progu witają słynne Pantony, najbardziej znane plastikowe krzesła świata. Ustawione za stołem równym rzędem wciąż zachwycają pięknymi kolorami i nowoczesnym kształtem, pomimo, że mają już przecież ponad 50 lat. Takich perełek jest tutaj znacznie więcej: Barcelona, Vitra, Knoll, Cassina… To tylko niektóre ze światowych designerskich marek. Skąd się tu wzięły? Przybywają wciąż z internetowych aukcji, pchlich targów i antykwariatów z meblami vintage, które John Henry - architekt i kolekcjoner notorycznie odwiedza. Design kocha i kolekcjonuje od młodzieńczych lat. Od kiedy po raz pierwszy odwiedził w rodzinnym Melbourne Hamilton Art Gallery - jedyny wówczas w tym mieście kulturalno-edukacyjny ośrodek z pokaźnym zbiorem malarstwa i sztuki dekoracyjnej. Zdarzało się, że bywał tam co dziennie, nic dziwnego, że zwrócił uwagę dyrektora galerii, który okazał się jego przewodnikiem, a później pierwszym mentorem. To on pokazał mu sztukę przez duże S i nauczył odróżniać oryginał od kopii. Od tego czasu dobrze zaprojektowane budynki, pięknie urządzone wnętrza i świetne meble stały się wielką pasją Johna. A ponieważ od dziecka lubił rysować postanowił zrealizować niespełnioną pasję ojca i został architektem. Podczas studiów zapisał się na kurs projektowania krzeseł. Do dziś podziwia ich rzeźbiarską formę, dlatego ma ich w sumie grubo ponad… sto sztuk. Same najlepsze okazy, które wyszły spod reki modernistycznych i współczesnych sław. — Każde z nich jest inne, każde ma inną historię, są dla mnie jak członkowie rodziny - śmieje się ich właściciel. Wkrótce jego mieszkanie okazało się za małe na coraz szybciej rosnące zbiory. Postanowił więc wybudować dom. Zakupiony kawałek lasu w Eltham, podmiejskiej dzielnicy nazywanej zielonymi płucami miasta, okazał się idealny. Tylko dom, który nabył z lasem był jakby zbyt skromny, dlatego wkrótce niewielki bungalow przeznaczył na domek gościnny i zabrał się za projektowanie własnego. Inspiracją okazała się służbowa podróż do Japonii. To właśnie tam w trakcie pracy nad przebudową lobby Hotelu Imperial odkrył relacje jakie zachodzą pomiędzy światłem a przestrzenią i pomiędzy poziomami pieter. Te spostrzeżenia przekuł na fantastyczne rozwiązania i zastosował je we własnym domu. Dla swojej kolekcji mebli wybudował specjalne platformy zawieszone na różnych wysokościach - okazały się idealną przestrzenią ekspozycyjną. Wysokie ściany wprost prosiły się, żeby wieszać na nich kolekcję obrazów, a rozległa przestrzeń była idealna na salon wystawowy.
Tak z miłości do sztuki, designu i kolekcjonerstwa powstał niezwykły dom połączony z galerią.
Czas generowania strony: -1731838418,92s