Ula Michalak | Dekorian Home
HYDE PARK | 2017-10-25

Ula Michalak

O początkach pisania jednego z najpopularniejszych blogów wnętrzarskich w Polsce, które przerodziło się w działania aktywizujące całe środowisko; o etyce blogera oraz autentycznej wnętrzarskiej pasji.
Udostępnij logo whatsapp logo twitter

Jak rozpoczęła się Pani przygoda z pisaniem bloga?

 

InteriorsDesignBlog powstał 4 lata temu. Jest efektem moich wieloletnich zainteresowań aranżacją wnętrz. Tamten czas, gdy rodził się blog, był czasem, gdy zostałam również mamą. To dla kobiety bardzo intensywny okres. Gdy mija pierwszy szok i zaczynamy panować nad nową sytuacją, okazuje się, że możemy jeszcze więcej, wszystko jest kwestią organizacji. Matki mają logistykę i planowanie opanowane do perfekcji. Szkoda zmarnować taki potencjał i należy działać, realizować się. A dodatkowo, jeśli sprawia nam to frajdę, daje satysfakcję, szczęście i spełnienie, tym bardziej należy oddać się pasji. Dzieci na tym tylko zyskają. Bo szczęśliwa kobieta to szczęśliwa mama.

 

Czy od początku miała Pani założony ambitny plan uzyskania dużego zasięgu i realizowała go Pani krok po kroku, czy raczej pracowała Pani w bardziej spontanicznym rytmie, a popularność bloga pojawiła się jakby przy okazji?

 

Pamiętam wieczór, gdy założyłam bloga i pojawił się pierwszy wpis. Ja nawet nie wiedziałam, że to się nazywa blogiem! I długo tego nie wiedziałam. Wzorowałam się na stronach i kobietach, które mi wtedy bardzo pomogły, Elizabeth Heier czy Nina Holz - autorki bardzo popularnych w Skandynawii blogów. Ja jeszcze długo nie wiedziałam, co robię i jak właściwie to się robi. Szukałam warsztatów czy szkoleń, ale nic takiego nie było. Tak trafiłam na spotkanie z Maćkiem Budzichem, znanym jako Mediafan. To na tym spotkaniu, które odbyło się 4 miesiące od pierwszego wpisu, dowiedziałam się, że piszę BLOG, że jestem częścią BLOGOSFERY i kto to jest KOMINEK. Maciek jest ojcem chrzestnym MEETBLOGIN, ogólnopolskiego zjazdu blogerów wnętrzarskich przy Łódź Design Festival, gdyż jako pierwszy przyklasnął temu pomysłowi.

 

Właśnie, zainicjowała Pani bezprecedensowe dla polskiej wnętrzarskiej blogosfery MEETBLOGIN. Co skłoniło Panią do podjęcia tej inicjatywy?

 

Poszukiwałam szkolenia czy warsztatów, które nauczą mnie blogowania. Chciałam wiedzieć, co robię i jak powinnam to robić, skoro już się za to wzięłam. Nie lubię robić nic na pół gwizdka. Szkoda czasu. Albo angażuję się na 120% albo wcale. Tak powstał pomysł na MEETBLOGIN. Dodatkowo inicjatywa spotkała się z ogromnym entuzjazmem organizatorów Łódź Design Festival i prasy wnętrzarskiej. Wtedy wiedziałam, że to dobry kierunek. W tym roku zorganizuję MEETBLOGIN po raz piąty. Jestem pełna pomysłów i wiem, że mogę liczyć na ogromne wsparcie również marek ze świata aranżacji wnętrz, które poznały już ten event i chętnie się do akcji przyłączają.

 

Skąd czerpie Pani inspiracje do swoich artykułów? 

 

Pomysły na publikacje przychodzą zewsząd. Bo coś mnie zaintryguje albo wkurzy. Albo sama chciałabym się czegoś dowiedzieć. Szukam pomysłów, rozwiązań. Z tego powstają bardziej poradnikowe posty. Jeżdżę również na najważniejsze europejskie imprezy jak iSaloni, Ambiente czy London Design Week, skąd czerpię inspiracje, którymi chcę się dzielić z czytelnikami.

 

Wielu blogerów cierpi na słomiany zapał - zaczynają z dużym impetem, po czym regularność postów maleje, determinacja znika. Czy Pani również miewa takie kryzysy, jak sobie z nimi radzi?

 

Działalność blogera bardzo absorbuje. Jeśli chcemy osiągnąć jakieś korzyści, niekoniecznie finansowe, ale choćby satysfakcję, że ktoś nas czyta, jesteśmy dla kogoś inspiracją, pomocą - musimy pisać często i regularnie. To wiąże się z przygotowaniem odpowiedniego tematu, tekstu, o zdjęciach nawet nie wspomnę. Każda publikacja to wiele godzin pracy, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę. Taki rytm potrafi zmęczyć. Jeśli pisanie nie jest prawdziwą pasją albo nie można mu się całkowicie poświęcić, efekt nie będzie satysfakcjonował, a co za tym idzie, szybko porzuca się blogowanie. I to jest zrozumiałe. Kiedy przychodzi nawał pracy, inne projekty, zmęczenie, jasne, że mam ochotę rzucić wszystko i uciec w Bieszczady. Ale potem projekt się udaje, zdjęcia są piękne i czuję radość z wyczerpującej pracy. O trudnościach szybko się zapomina. Ja zresztą nigdy nie zakładam porażki, nigdy nie mam planu B. Może to nieodpowiedzialne i infantylne, ale działa. Ściągam dobrą energię wiarą, że się uda i z reguły się udaje. 

 

Czy w świecie blogerów jest konkurencja? Albo z drugiej strony – czy możliwe są przyjaźnie? Ma Pani takie bliskie osoby z tego kręgu? 

 

Zawsze powtarzam, że założenie bloga to była jedna z moich najlepszych decyzji w życiu. A najlepszą konsekwencją prowadzenia bloga są ludzie, których poznałam. Blogerki, które zawsze mnie wspierają, współdziałają ze mną przy Bloggers Zone na targach w Poznaniu czy w ramach MEETBLOGIN, redaktorki pism wnętrzarskich, właściciele, czy przedstawiciele firm, z którymi współpracuję. Po latach wiele kontaktów czysto zawodowych przeniosło się na płaszczyznę towarzyską, a z wieloma osobami zawiązała się sieć przyjaźni. Nie wyobrażam sobie, że nie ma w moim świecie Dagmary Jakubczak (forelements.pl), Kasi Gal (homeglamournow.blogspot.com), Marty Cerkownik (greyandcosy.pl), Kasi Betnarskiej (klikinterior.pl) czy Agaty Rauch (e-interium), czy Natalii Tarachowicz (dyrektor targów Special Days i Home Decor w Poznaniu). Wszystkie nas łączą sprawy biznesowe, ale przede wszystkim jesteśmy dla sobie osobami, na które możemy liczyć. Przynajmniej ja tak czuję i liczę, że one zapytane o to powiedziałyby to samo.

 

Festiwale i targi branżowe coraz chętnie rozbudowują program dodatkowy o spotkania z blogerami, proponują całe strefy/wystawy zaaranżowane przez wpływowych autorów. Pani przedsięwzięcie Bloggers Zone podczas Warsaw Home 2016 odzwierciedla ten ogólny trend. Kiedy taka współpraca jest najbardziej wartościowa i owocna dla obu stron?

 

Bloggers Zone to inicjatywa dedykowana tylko i wyłącznie targom HOME DECOR w Poznaniu, tak jak MEETBLOGIN odbywa się tylko i wyłącznie podczas Łódź Design Festival. Na każde targi tworzę inny koncept, po to, aby same targi zyskały jakiś unikatowy projekt. To ma działać na zasadzie synergii. Targi są doskonałym „tłem” dla inicjatywy blogerkiej. Blogerzy chętnie biorą udział w tych wydarzeniach, jednocześnie odwiedzając targi i promując je wśród swojej społeczności. WIN to WIN to WIN. Wszyscy zyskują. Blogerzy - bo mają podwójną okazję gdzieś przyjechać, nawiązują kontakty z firmami, otrzymują content na bloga w postaci relacji z targów oraz wiedzę czy nowe doświadczenia z eventu im dedykowanego. Targi - bo otrzymują doskonałą promocję w ramach relacji na blogach. To samo dotyczy firm, które się wystawiają. Nawiązują relacje z blogerami, które są potem kontynuowane indywidualnie.

 

Blogi wnętrzarskie stały się w pewnym momencie bardzo atrakcyjnym medium dla marketingowców. Czy istnieje coś takiego jak etyka blogera?

 

Myślę, że największą siłą blogera jest wiarygodność. Oczekuje się od nas subiektywności, a nie obiektywizmu jak w przypadku prasy. Czytelnicy chcą wiedzieć, co się nam podoba, a co nie. Dopóki będziemy rzetelni i uczciwi, dopóty możemy być spokojni. Czytelnicy nam ufają, czytają i polecają. A przecież to oni są najważniejsi. Bez nich blog nie ma racji bytu.

 

Na czym Pani zdaniem polega siła tego medium?

Właśnie wiarygodność. Nawet badania marketingowe pokazują, że konsumenci coraz częściej wskazują blogi jako źródło wiedzy i poszukiwania opinii o produktach, które chcą zakupić. Żaden szanujący się bloger nie będzie promował produktu, który jest słaby, a nawet niezgodny z estetyką. Bo czytelnicy takie rzeczy wyłapują w lot. Najlepszym, co może nas spotkać, jest brak reakcji na produkt, najgorszym - strata zaufania. A wtedy możemy szukać sobie nowego zajęcia.

 

Fot. Karolina Grabowska, Kaboompics

Czas generowania strony: -1713897521,63s