Architekt Marek Idziak-Sępkowski przekonuje, że współczesna architektura polska to nie tylko białe budynki ze szkła i betonu. Coraz większe grono zwolenników znajduje koncept "nowoczesnej stodoły".
Jakie domy budują dziś Polacy?
Nasza pracownia po latach pracy z trudnymi klientami zajmuje się coraz ciekawszymi projektami. Mam wrażenie, że gust polskich inwestorów szybko ewoluował w dobrą stronę. Wyszliśmy już z epoki złotych lwów na bramach. Z jednej strony jest duża grupa ludzi, którzy budują według projektów powtarzalnych. Wbrew zdaniu wielu moich kolegów nie uważam, że to coś złego. Gotowe projekty mogą być dobrym wyborem dla osób o standardowych potrzebach. Pod warunkiem, że te projekty są wykonywane zgodnie z pomysłem projektanta – a czasem zdarza się, że podczas adaptacji zgrabny dom zmienia się w coś koszmarnego.
Jako architekci zajmujemy się inną dziedziną, czyli projektami indywidualnymi. Zamawia je inna grupa klientów, mniej liczna, ale za to bardzo interesująca. To ludzie, który potrafią zdefiniować swoje potrzeby, myśleć nieszablonowo; przy pracy z nimi powstają najciekawsze rzeczy. Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich dwóch lat takich osób przybyło.
Pracownia Idziak-Sępkowscy Architekci specjalizuje się w architekturze drewnianej, regionalnej. Ten nurt wciąż jest nieco niszowy.
Jest cienka granica między wartością a kiczem. Podejmując się pracy z inwestorami, którzy chcieliby zrobić coś regionalnego, musimy czasem iść przez pole minowe. Z jednej strony można regionalną tradycję wykorzystać bardzo twórczo. Z drugiej wciąż wielu osobom regionalizm kojarzy się tylko z zakopiańskim domem z bali. Przywracanie regionalizmu mamy wpisane w credo pracowni. Chcemy to robić w taki sposób, jak w XIX wieku Witkiewicz, który próbował zaadaptować styl góralski, posługując się współczesnymi mu technologiami. Ale regionalizm w Polsce to przecież nie tylko góralszczyzna. Wiele regionów ma swoją własną fantastyczną architekturę. Niestety, zwykle jest ona zapomniana i niedoceniana. Staramy się więc robić zupełnie współczesne budynki, spełniające obecne standardy, a równocześnie wplatać lokalne elementy. Nie chodzi tylko o dekoracje i detale, raczej o rozpowszechnione w regionie konstrukcje i materiały.
Gdzie w Polsce szukać takiej architektury z tradycjami?
Bliska jest mi Kotlina Kłodzka, a przede wszystkim region z którego się wywodzę, Pomorze Zachodnie. To kraina architektury ryglowej i wszelkich form tzw. muru pruskiego. Same w sobie są bardzo inspirujące, ale też stwarzają kapitalne możliwości transponowania do nowoczesnych form. Szkielet umożliwia stosowanie dużych przeszkleń, tworzenie jasnych przestrzeni, cenionych we współczesnej architekturze. W Wielkopolsce jest dużo muru pruskiego wypełnionego cegłą, w ten sposób budowano nie tylko wiejskie chaty, ale też wiele budynków w miastach. Wciąż niedoceniane są też Żuławy. Tam można zobaczyć przydrożne gospody z pięknymi wyżkami i gankami na słupach. Belki są tam w fantazyjny, bardzo dekoracyjny sposób łączone ze sobą.
Bardziej zróżnicowane niż się na ogół myśli jest Podhale. Warte uwagi są też Sudety Zachodnie. W górach Izerskich zachowały się domy przysłupowe. Pierwotnie ten rodzaj budynków był dość prymitywny, ale w Bogatyni i okolicach wznoszono tak domy zamożnych gospodarzy. Są interesujące także ze względu na konstrukcję; gospodarczy parter był przysłupowy, kolejna kondygnacja jest w również fantazyjnej konstrukcji ryglowej, a wszystko nakryte jest mansardowym dachem. Te formy mogą być inspiracją dla współczesnych architektów.
Od kilku lat dziedzictwo Krainy Domów Przysłupowych jest promowane przez lokalne władze.
To ciekawe zjawisko, bo takie działania podejmowano już w okresie międzywojennym. Już wtedy na tym terenie naśladowano budownictwo miejskie i tradycyjna architektura zaczęła zanikać. Niemcy mieli program przywracania regionalnej tożsamości. W głównych miejscowościach budowano domy pokazowe, leśniczówki i inne. Projektowano je na podstawie badań architektonicznych i etnograficznych. Miały być wzorcem chaty dostosowanej do ówczesnych potrzeb, z węzłem sanitarnym, podziałem funkcji itd. Tak powstał np. dom w Karpaczu służący dziś jako siedziba muzeum. Te pomysł zadziałał, ludzie zaczęli naśladować te obiekty. W XXI wieku idea wróciła, powiat kłodzki zorganizował konkurs na taki dom pokazowy.
Warto z tego pomysłu skorzystać w innych miejscach?
Dużo dają już odpowiednio sformułowane plany miejscowe. Nie każdy chce mieszkać w drewnianym domu. Ale wystarczy określić np. że dach powinien być ciemny, jak w budynkach krytych gontem, a ściany jasne. Tyle wystarczy, by projekt katalogowy lepiej wpisywał się w kontekst.
Jak urządzić taki dom, żeby nie stworzyć pretensjonalnego, pseudoludowego wnętrza?
Osobiście uważam, że w takich domach najlepiej sprawdzają się nowoczesne aranżacje. Nie warto iść w tandetny rustykalizm, którego tak dużo jest w Zakopanem. To nie znaczy, że z zewnątrz budynek ma być chałupą, a w środku betonowym pudełkiem. Staramy się, żeby konstrukcja była tradycyjna, bo wtedy jest widoczna od wewnątrz – słupy, elementy więźby i inne elementy. Do takiego wnętrza, z całą drewnianą galanterią, gwoźdźmi można wstawić współczesne meble, gres i osiągnąć najlepszy efekt wizualny i użytkowy.
Najłatwiej skopiować ludowe dekoracje. Czy można zaadaptować do współczesnego stylu życia dawne rozwiązania funkcjonalne – podział wnętrza, wyposażenie?
Da się to zrobić, ale lepiej zająć się funkcjonowaniem przestrzeni, niż detalami. Staramy się, by izba była sercem domu, jak w tradycyjnym budownictwie. Proponujemy często inwestorom zaprojektowanie pieca kaflowego albo żeliwnego. To zresztą moje hobby, jestem zdunem-hobbystą.Taki piec staje się centralnym punktem, ośrodkiem wokół którego toczy się życie. Taki piec, kiedyś uważany za symbol biedy, dziś staje się pożądanym dobrem luksusowym. W Polsce odrodziło się sporo kaflarni, przez internet można kupić wszystkie akcesoria i osprzęt. Można uzyskać bardzo wiele, niestety to dość kosztowne – trzeba przeznaczyć na taki piec kwotę rzędu kilkunastu tysięcy.
Co sądzi Pan o folkowym nurcie polskiego wzornictwa? Kilka lat temu ten nurt był bardzo silny, w różnych postaciach powraca regularnie.
Ludowość pozwalająca na identyfikację z regionem, miejscową kulturą jest cenna i potrzebna. Tyle, że musi być umiarkowana. Nie można przekroczyć pewnej granicy, jak na Podhalu.
Na stronie pracowni można zobaczyć kilka projektów, które już wkrótce mają być zrealizowane.
Tak, w 2017 roku kończy się budowa domu w Godowie w województwie świętokrzyskim. Udało nam się w nim zastosować konstrukcję sumikowo-łątkową, bardzo popularną sto lat temu na terenie zaboru rosyjskiego. My wykorzystaliśmy ją do budowy wygodnego domu jednorodzinnego. Dużego, bo ma powierzchnię ok. 300 metrów kwadratowych. Stanął na miejscu dawnej stodoły i od frontu trochę ją przypomina. Zbudowany jest tradycyjnymi technikami z drewna i kamienia, ale zastosowaliśmy nowoczesne okna aluminiowe o dużej powierzchni. Pracujemy też nad tanim, skromnym domem-stodołą w okolicach Łodzi. To chyba nasz najlepszy ubiegłoroczny projekt mimo ograniczonego budżetu. Kolejne są na różnych etapach realizacji.
Marek Idziak-Sępkowski: architekt urodzony w 1982 roku w Szczecinie. Mieszka i pracuje w Krakowie. Realizuje projekty na terenie całego kraju. Specjalizuje się w architekturze drewnianej. Zajmuje się badaniem dawnych, regionalnych konstrukcji drewnianych, które wykorzystuje we współczesnej architekturze. Projektuje budynki mieszkalne. Ponadto zajmuje się historią sztuki i urbanistyki oraz historycznymi odniesieniami we współczesnej architekturze. Dodatkowo uprawia malarstwo olejne oraz prowadzi treningi rysunku i kompozycji przestrzennej.
Więcej informacji: architekci.idziak-sepkowscy.pl
Czas generowania strony: -1731838564,47s