Mode:lina™ została stworzona przez Pawła Garusa i Jerzego Woźniaka w 2009 roku w Poznaniu. Dziś jest jedną z najprężniej działających i najbardziej rozpoznawalnych polskich pracowni architektonicznych.
Wasza kariera rozpoczęła się za granicą. W Rotterdamie pracowaliście w studiu Liong Lie/123DV. Czego Was nauczyło to doświadczenie? Czy dostrzegacie jakieś aspekty pracy za granicą, które chętnie zaszczepilibyście w Polsce?
Jerzy Woźniak: W Holandii zdecydowanie zachłysnęliśmy się tamtejszym podejściem do projektowania, połączeniem niezwykłego pragmatyzmu z jednoczesnym rozmachem. Pobyt w Rotterdamie zmotywował nas, żeby od razu pójść na swoje, zanim wpadniemy w zawodową „wygodę”. Pamiętam, że rozmawialiśmy o naszej decyzji z pewnym projektantem, który stworzył swoją własną agencję kreatywną już w wieku 20-kilku lat. Zareagował bardzo entuzjastycznie, powtarzał „go for it, guys”, bo jego zdaniem dzięki temu nie masz takich dużych naleciałości stylu przełożonego, tylko kształtujesz swój własny.
Paweł Garus: Kiedy robisz coś samodzielnie, jesteś odpowiedzialny za efekty swojej pracy. O wiele szybciej się uczysz i dochodzisz do profesjonalnego poziomu, bo przechodzisz przez wszystkie możliwe stanowiska. Oprócz tego, że doskonalisz swój warsztat projektowy, musisz opanować sztukę prowadzenia biznesu, rozmów z klientami czy księgowości. To rozwija o wiele szybciej niż praca w biurze pod czyimiś skrzydłami.
Pracownię Mode:lina™ powołaliście do życia w 2009 roku. Nazwa pracowni jest jednocześnie polska i międzynarodowa, digitalowa i analogowa, techniczna i plastyczna. Lubicie wieloznaczności?
JW: Z nazwą miało być tak, jak z naszym podejściem do projektowania: lubimy bawić się formą, eksperymentować i nadawać wiele znaczeń. Jednocześnie wyszliśmy z założenia, żeby się nie napinać i nie udawać wielkiej korporacji, tylko tak jak przy projektowaniu: działać z pomysłem i „nośnością”.
PG: Od początku zakładaliśmy, że nasza firma będzie mieć charakter międzynarodowy, a zależało nam na podkreśleniu polskich korzeni. Wsparciem tego założenia jest nasza nazwa — miała być łatwa do odczytania zarówno w Polsce jak i za granicą. Punktem rozpoznawalnym naszej nazwy jest dwukropek, który nadaje jej technicznego sznytu. Modelina to coś plastycznego — łączy się doskonale z projektowaniem. Wiele koncepcji powstawało i nadal powstaje z modeliny lub innych tego typu plastycznych substancji.
Wasze biuro w poznańskiej Starej Drukarni jest jednocześnie Waszą wizytówką. Zostało zaprojektowane na 25 metrach kwadratowych przy użyciu skromnych materiałów — m.in. płyt OSB. W Waszych realizacjach pojawia się karton, europalety, sklejki, skrzynki. Czy używacie ich z powodów światopoglądowych, czy raczej praktycznych? Czy Mode:lina™ ma swoje ulubione tworzywa?
JW: Sięgamy po nietypowe materiały, bo lubimy eksperymentować. Dodatkowo przy realizacjach tymczasowych budżet gra bardzo dużą rolę, co wbrew pozorom jest impulsem do jeszcze większej kreatywności. Ulubione tworzywa, to takie, które stanowią element tożsamości danej realizacji. Przykładem może być rodzinna piekarnia z Torunia — Bartkowscy/Doppio. Głównym, rozpoznawalnym dekorem są w niej stare przepalone blachy piekarnicze, które miały już wylądować na śmietniku.
PG: W przypadku naszego biura oczywiście chodziło o zminimalizowanie kosztów jego budowy, ale przede wszystkim dokonaliśmy małej autoanalizy naszego sposobu pracy: w momentach skupienia każdy chce mieć swoją małą jaskinię, w której się chowa, po czym wspólnie omawiamy efekty, korzystając ze wspólnego stołu lub rzutnika. Tak powstało biuro podzielone dokładnie na pół, z jednej strony ze stanowiskami zamkniętymi w „bazie” z antresolą z OSB, z drugiej ze wspólną, otwartą przestrzenią.
Fot. biuro pracowni Mode:lina.
Fot. piekarnia-bistro Doppio.
W swoim statemencie piszecie: „Pokaż nam swoje śniadanie, a my pokażemy Twoją kuchnię. Jesteśmy architektami skupionymi na Twoich potrzebach. Każdy projekt zaczynamy od tego, czego potrzebujesz i jak żyjesz na co dzień — a kończymy na tym, że po 20 latach nadal jesteś zadowolony z efektów naszej wspólnej pracy.” Żyjemy na tyle dynamicznie, że te potrzeby nieustannie się zmieniają. Czy jesteście także po to, by je modelować, przewidzieć?
JW: Prowadząc rozmowę z Klientem, skupiamy się nie tylko na tym, co może nam powiedzieć o swoim aktualnym trybie życia. Prosimy, aby zdradził też trochę marzeń. To pomaga nam wyjść nieco naprzód z proponowanymi rozwiązaniami. Ta pierwsza rozmowa to jest bardzo ważny element projektu i staramy się być maksymalnie wyczuleni na to, co usłyszymy. Do tego dochodzi logika, która raczej pozwala przewidzieć pewne rzeczy (dorastające dzieci etc.)
Jesteście bardzo wszechstronni. Zajmujecie się projektowaniem mieszkań, biur, sklepów, stoisk targowych. Czy tak kompleksowy musi być dziś architekt?
JW: To zależy, co sprawia Panu Architektowi radość. Naszym zdaniem tylko w ten sposób dostarczy fajne rozwiązania projektowe. Są projektanci, którzy specjalizują się w jednej dziedzinie i nie ma w tym nic złego. Nas cieszy różnorodność, dlatego podejmujemy się najróżniejszych wyzwań.
Fot. siedziba Opera Software we Wrocławiu.
Działacie na styku sztuk: architektury, sztuki współczesnej, wzornictwa. Instalacja dźwiekowa Audiochmura zainspirowana konceptem Audioarchitektury jest na wskroś utopijnym projektem. Stworzyliście także lampę /No 1/ inspirowaną znakiem nieskończoności. Czego poszukujecie w tego rodzaju interdyscyplinarnych projektach? Czy myślicie o wprowadzeniu do swojego portfolio autorskich dodatków, oświetlenia?
JW: Musi być różnorodnie. Lubimy współpracować ze specjalistami z innych dziedzin, to nas rozwija i inspiruje. W przypadku projektu Audiochmury koncept powstał na podstawie opowiadania artysty Piotra Adamskiego, a w międzyczasie mieliśmy okazję omówić ten projekt ze specjalistą od akustyki z UAM oraz byliśmy w komorze akustycznej.
PG: Cały czas także myślimy o rozpoczęciu produkcji, ale co to będzie, tego jeszcze nie wiemy. Ten pomysł ewoluuje. Meble zazwyczaj projektujemy na wymiar. Raczej też nie skupiamy się na wstawianiu designerskich dodatków, nie tak rozumiemy projektowanie.
Fot. projekt Audiochmura.
Waszą pracownię powołaliście do życia, będąc bardzo młodymi ludźmi, dziś wyznaczacie standardy. Jakiś czas temu na Waszym profilu FB pojawiło się oświadczenie, w którym nakłaniacie do szanowania autorskich pomysłów i niepodpisywania ich jako własne. Czy uważacie, że to problem w czasach, gdy wielu samozwańczo podejmuje się aranżacji wnętrz, a regulacje związane z prawem autorskim wciąż kuleją?
JW: Jako młodzi ludzie nie mieliśmy kapitału na kupowanie gotowych rozwiązań do firmy, więc na początku poświęcaliśmy swój czas, energię i inwencję. To nas bardzo wiele nauczyło i wiele z tych elementów jak np. sposób zarządzania, pewne procesy, treść oferty, wzór umowy do dziś ewoluują. Jako współtwórcy magazynu „TAKE ME” dużo rozmawialiśmy także o temacie praw autorskich. Oświadczenie na Facebooku to efekt dość smutnego dla nas doniesienia, że młode lokalne pracownie kopiują nasze materiały. Nie mówimy tu o rozwiązaniach projektowych, bo bez sensu są przepychanki, czy ktoś od kogoś coś ściągnął. To jest niestety odwieczna bolączka pracy kreatywnej i np. śmieszy nas, że czasem wpadniemy na super rozwiązanie, pokażemy je Klientowi i wszyscy jesteśmy zadowoleni, a tydzień później widzimy coś bardzo podobnego na pierwszej stronie Dezeen.
A tu pewnego dnia dostaliśmy cynk, że treść naszej oferty jest skopiowana niemal słowo w słowo przez kolegów po fachu. W tym momencie zdecydowaliśmy się opublikować oświadczenie. Z szacunku do naszych Klientów, którym mogło się zdarzyć otrzymać oferty z dwóch pracowni o niemal identycznej treści.
Wasz projekt sklepu Jabłka Adama zdobył nagrodę EuroShop RetailDesign Award 2015 jako pierwszy polski projekt w ośmioletniej historii konkursu. Rok później zostaliście nominowani w tym samym konkursie z Restauracją LIDL. Macie na swoim koncie mnóstwo prestiżowych nagród, nie sposób je wszystkie wymienić. Lubicie stawać w konkursowe szranki? Czy któreś z nich ma dla Was szczególne znaczenie?
PG: To przyjemnie, kiedy coś, co stworzysz, będzie idealne nie tylko dla Klienta, ale także poniesie się szerokim echem w mediach i zostanie dostrzeżone. Jesteśmy z wszystkich nagród bardzo dumni. Przy okazji też bardzo ładnie wyglądają na półce. Zaskakujące jest to, że czasami projekty, które są proste, małe i z niskim budżetem zdobywają bardzo prestiżowe nagrody — jak np. Jabłka Adama i nagroda EuroShop RetailDesign Award z 2015 roku dla jednego z najlepszych wnętrz retail na świecie.
JW: Cieszą nas też głosy, że dzięki naszemu udziałowi inspirujemy innych polskich projektantów do udziału. Dobrze jest widzieć polskie projekty na listach laureatów, bo absolutnie nie mamy się czego wstydzić.
Fot. sklep Jabłka Adama w Poznaniu.
Fot. restauracja w centrali firmy Lidl w Jankowicach pod Poznaniem.
Wasza obecność w mediach jest imponująca. Wasze realizacje trafiają na główne strony międzynarodowych portali i rozkładówki cenionych pism. Opisywało je Designboom, Archdaily, Domus, Hypebeast i wiele wiele innych. Czy jako tak utytułowane biuro możecie przedstawić swoją receptę na sukces?
JW: Ta recepta ma wiele składników, o wielu z nich już wspomnieliśmy, a najważniejszego z nich należy szukać już na samym początku procesu projektowego:
PW: Na to wszystko nakłada się nasza ciągła chęć szukania czegoś nowego, tak żebyśmy mieli ciągle z tego radość i tak, żeby w przypadku projektów komercyjnych, nasz Klient rzeczywiście mógł się wyróżnić. Dobrze zaprezentowany i zrealizowany projekt jest medialnie nośny. Jeśli dodatkowo przygotujesz fajny press-pack to prasa ma właściwie gotowy materiał do publikacji.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!
Więcej o projektach pracowni można poczytać na: www.modelina-architekci.com
Czas generowania strony: -1734862673,84s