W 2009 roku – krótko po śmierci Franciszka Starowieyskiego – ukazał się „Przewodnik po kobietach”. Książka arcyciekawa, która wielu mężczyznom pomogłaby zgłębić tajemnice kobiet, a kobietom poznać siebie. Jak obchodzić się z kobietą, aby pozostać sobą i zatrzymać wybrankę przy swoim boku? Tak naprawdę rzecz niewykonalna. Bogate doświadczenia, szarmanckie zachowanie i urok osobisty, którym emanował na zewnątrz, nie uratowały jego małżeństwa. Rywalizacja z Ewą – pierwszą żoną i wybitną scenografką – na polu zawodowym zazdrość i podejrzenia o romanse, wreszcie zdrady i rozstanie.
Franciszek Starowieyski przeszedł do legendy. Artysta malarz, kolekcjoner i koneser piękna. Swego czasu jeden z kolegów-malarzy nazwał go, nie bez ironii, pierwszym szlachcicem w PRL. I było w tym dużo prawdy. Starowieyskiego poznałem w galerii ”Rempexu” przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie dzięki życzliwości jej ówczesnego szefa, Waldemara Pobożego. Artysta przychodził tam często pod pretekstem obejrzenia antyków, a głównie na pogaduszki. I bałamucił – słowem, ale do końca nie jestem pewien – miłe panie tam pracujące. Miałem okazję uczestniczyć w publicznych spotkaniach z mistrzem i otwarciu jego niektórych wystaw. Latem kilkakrotnie spotkaliśmy się w Kazimierzu, gdzie wystawiał i sprzedawał swoje prace. Najczęściej rozmawialiśmy o genealogii, o jego przodkach, zbyt rzadko o płci pięknej.
Starowieyski podkreślał, że prawdziwej damie nie zdarzały się napady histerii. Natomiast zwyczajnym kobietom jak najbardziej. Nie znaczyło to, że są one gorsze, lecz że po prostu inne. Bycie damą oznaczało przynależność do określonego środowiska – miał na myśli ziemiaństwo – a przede wszystkim mentalność, styl bycia i wysławiania się. Damom trafiały się humory, natomiast nie-damy miały napady histerii i stroiły fochy. Histeria według Starowieyskiego to przypadłość mieszczańska.
Jego poglądy na temat kobiet były eklektyczne i synkretyczne. Jednocześnie pełne sprzeczności, wygłaszał bowiem o kobietach różne wzajemnie się wykluczające opinie, zależnie od okoliczności. Uważał, że one same komplikują sobie życie. W licznych wypowiedziach zwracał uwagę na niezmienną odrębność płci, rasy, pochodzenia. Inna była więc mentalność szlachecka i mieszczańska, inna – proszę wybaczyć trywializm sformułowania – mężczyzny i kobiety. Feminizm, emancypację i wszelkie ruchy na rzecz obrony kobiet wyśmiewał. Dlatego tak bardzo cieszyła go „Seksmisja” Juliusza Machulskiego.
Śmieszność może stać się udziałem mężczyzny. W „Przewodniku inteligentnego snoba” możemy przeczytać, że gdy podstarzały facet ugania się za lolitkami, budzi jedynie śmiech, kpiny i politowanie. Nigdy nie jest jednak za późno na prawdziwą miłość. Zakochać można się zawsze, w każdym wieku.
Znajomy ubiegł mnie i kupił w Kazimierzu rysunek kobiety, którą łańcuchami obwiązują diabły. Z kapitalnym opisem, nie pamiętam dosłownie, ale zawierał tę maksymę: „Żonę, która odmawia mężowi, przeklinają anioły”. To arabskie przysłowie usłyszał od kolegi podczas pobytu w Paryżu. Starowieyski nie potrafił do końca zrozumieć, dlaczego w małżeństwie seks tak szybko odchodzi na bok, a zewsząd wyłazi nuda i zobojętnienie. Swego czasu w galerii „Rempexu” stwierdził z przekąsem, że są kobiety, u których miesiączka trwa cały miesiąc.
Kobiety dostrzegają cenne detale – twierdził – ale nie potrafią ogarnąć pełni zjawiska. Dlatego łatwo wykryją zdradę u mężczyzny, jakieś kłamstewka, odkryją przypadkowo pozostawiony dowód winy, ale nie są w stanie odgadnąć przyczyn. Zrozumienie sedna zjawiska jest dla płci pięknej nazbyt trudne. Kobieta ma zawsze rację. Nawet, jeśli w tym, co robi i co mówi nie można dopatrzeć się odrobiny mądrości i zdrowego rozsądku. Kobiety dostrzegają tylko to, co chcą dostrzec. Przypisywanie im intuicji wydaje się grubą przesadą. Kobieta zdrady nie wybacza nigdy, ale ją potrafi zaakceptować. Wiarołomcę przyjmie pod swój dach. Lepiej dla pań być zdradzoną niż odtrąconą całkowicie – przyznawał. – Zdradzony mężczyzna również nie potrafi przebaczyć, prawie nigdy nie daje szansy na pojednanie i powrót.
Paskudną rzeczą, jaką może popełnić facet, jest nie zauważyć nowej kreacji i nowej fryzury swojej wybranki. Starowieyski, który miał oko do antyków i w ogóle do detali, nie zauważał tych okazjonalnych i ważnych zmian u kobiet. Odwiedzał regularnie targ staroci na Kole i gdy znajomi mówili, że szkoda czasu, bo nic nie ma, on potrafił wypatrzeć niezwykłe cacko. Ale zdarzało się, że nowego stroju małżonki nie dostrzegał.
Dla kobiety ważne jest, jak postrzegają je inni. Jeśli chodzi o modę – uważał Starowieyski – panie ubierają się dla kobiet albo dla mężczyzn, czyli na eksport, natomiast panowie z reguły czynią więcej dla siebie, dla swojej wygody. Stereotypy wyznaczają normy, styl zachowania i całą otoczkę płci pięknej. Dotyczy to również przekonania kobiet o własnej atrakcyjności i seksualności:
„Spotykam znajomą dziewczynę i mówię: „Wiesz co, śniłaś mi się dzisiaj w nocy, szłaś Tamką do góry, w czymś czerwonym między draperią a płaszczem”, a dziewczyna uderza mnie w twarz! Pytam zaskoczony: „O co ci chodzi?”. „Jak ja się śnię, śnię się tylko nago” – odpowiada” (Przewodnik po kobietach, s. 50).
Z dwóch „Przewodników” Starowieyskiego dowiemy się, czego nie należy robić, ale przede wszystkim, co – jego zdaniem – poprawia relacje z kobietami. Pewne drobiazgi , które sto lat temu, należały do kanonu kulturalnego zachowania, dziś mogą stać się kluczem do sukcesu. Po pierwsze, należy pisać listy. Na papierze. Wytrwałość mężczyzny w tym względzie może zostać nagrodzona. I po drugie, należy wręczać kwiaty. Zwłaszcza wtedy, gdy kobieta się ich nie spodziewa, gdyż te wręczane z jakiejś okazji są bez znaczenia. Kobiety traktują je nieco jak sztafaż, jak tło dla swojej osoby. Starowieyski dzielił kwiaty na dwa rodzaje: które coś znaczą i te, które wstawia się do wazonu. Z drugiej strony ubolewał, że symbolika kwiatów – w dawnych czasach, zwłaszcza w Niemczech i we Francji, prawdziwa dziedzina wiedzy tajemnej – została strywializowana. Niemniej bukiet pozostał kluczem do kobiecych serc.
„Najohydniejszym jednak zwyczajem, jaki się rozwinął, jest dawanie pojedynczej półmetrowej róży. To koszmarne! Czego to lud nie wymyśli jako szczytu elegancji!” (Przewodnik po kobietach, s. 68).
Panuje przekonanie, że kobiety przede wszystkim zwracają uwagę na pieniądze. Starowieyski nie do końca wierzył, że tak jest. W wywiadzie radiowym z 1997 roku powiedział:
- Dziś brakuje wzorca męskości, do czego doprowadziły same kobiety. Dawniej mężczyzna zarabiał na utrzymanie, kobieta opiekowała się ogniskiem domowym […]. Tak naprawdę mąż czy partner nie musi być obrzydliwie bogaty, ale musi być kimś. Mieć osobowość i błyszczeć w towarzystwie. W jego blasku zabłyśnie i kobieta.
Bibliografia:
Izabela Górnicka-Zdziech: Przewodnik inteligentnego snoba według Franciszka Starowieyskiego. Warszawa 2004
Izabela Górnicka-Zdziech: Przewodnik po kobietach według Franciszka Starowieyskiego. Warszawa 2009
FRANCISZEK STAROWIEYSKI
Pseudonim Jan Byk (urodził się 8 lipca 1930 r. w Bratkówce koło Krosna, zmarł 23 lutego 2009 r. w Warszawie) – wybitny malarz i rysownik, jeden z najbardziej znanych w świecie polskich autorów plakatów. Pochodził z rodziny ziemiańskiej. W latach 1949-1955 studiował malarstwo, najpierw w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, później w Warszawie. Jego mistrzami – z których doświadczeń czerpał przez całe życie – byli Wojciech Weiss i Michał Bylina. Od pierwszego nauczył się patrzenia na otaczający świat i zmysłu kolorystycznego, od drugiego precyzyjnego rysunku. Nie był ich wiernym naśladowcą, lecz poszedł własną artystyczną drogą.
Był twórcą tzw. teatru rysowania, w którym proces tworzenia uczynił osnową widowiska dla publiczności. Inspiracją pomysłu stał się dla niego – jak kiedyś przyznał – popularny program telewizyjny „Piórkiem i węglem” profesora Wiktora Zina. Jako artysta fascynował się aktem, zwłaszcza kobiecym ciałem o kształtach rubensowskich, w twórczości obecna była refleksja nad ulotnością rzeczy, nad śmiercią i przemijaniem. Za swoje plakaty otrzymał szereg znaczących nagród, między innymi grand prix na festiwalach sztuki filmowej w Cannes (1974) i w Paryżu (1975). W 1994 r. otrzymał „Złotą Maskę” za scenografię do widowiska „Ubu król czyli Polacy” z muzyką Krzysztofa Pendereckiego.
Starowieyski to również znany kolekcjoner, którego najbardziej pasjonowała sztuka renesansu i baroku. Owe upodobania sprawiły, że na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku zaczął antydatować swoje prace o trzysta lat. Uważał, że w dzisiejszych czasach znalazł się przypadkiem, a tak naprawdę powinien żyć w epoce baroku.
„Starowieyski był wielkim samotnikiem polskiego malarstwa – powiedział o nim Edward Dwurnik, również znacząca indywidualność polskiej sztuki współczesnej. – To był Człowiek ceniący swoją odrębność, fantastyczny artysta, genialny rysownik, wydaje mi się, że wciąż niedoceniany […]. Cudownie opowiadał anegdoty, czasem zupełnie niestworzone, niemożliwe, ale miało to tak genialną formę, że wszyscy po prostu musieliśmy wierzyć w to, co mówił. Kochał kobiety, które piękniały pod jego wzrokiem (nekrolog z 23.02.2009, tvn24.pl).
O AUTORZE
ROBERT ZAWISZA
Antropolog i historyk kultury, kolekcjoner, pracuje w Polskiej Akademii Nauk. W przyszłym roku ukaże się jego monografia dwudziestowiecznych dziejów rodu Plater-Zyberków. W niedalekiej przyszłości zamierza wydać bibliofilską książkę o przyjaźni Stanisława Dygata, Kaliny Jędrusik i Bronisława Kapera.
Czas generowania strony: -1734505153,16s