Marzył im się dom wyjątkowy, który będzie miał to „coś” co wyróżni go na tle polskiego krajobrazu. I znaleźli – z pomocą przyszedł internet. Projekt zakładał niecałe 200 metrów powierzchni, elewacja z bali, tradycyjny dach z ukrytym wolim okiem przykrywał gont, a wokół miał roztaczać się piękny ogród. Już widzieli w nim oczami wyobraźni swoją pięcioosobową rodzinę. Wystarczyło tylko znaleźć odpowiednią lokalizację, ekipę, która go postawi no i architekta, który klimat górskiej chaty przeniesie do środka. Zależało im żeby dom położony był w pobliżu dużego miasta, ale na tyle oddalony od niego, żeby mieszkało się w nim cicho i spokojnie. Na co dzień żyją we Francji – szukali w Polsce wakacyjnej oazy, miejsca gdzie będą mogli zatrzymywać się odwiedzając rodzinę, a może kiedyś przeprowadzić tu na stałe. Postawili na… Łańcut. Historyczne, niewielkie miasto na Podkarpaciu, z licznymi zabytkami i dużą ilością zieleni, wydało się optymalnym położeniem. Dojazd do Rzeszowa zajmuje stąd niecałe pół godziny, a i do rodzinnego Sandomierza Iwony też nie jest daleko. Budowa domu przebiegała w dużej mierze zdalnie – z Paryża „nawigowali” ekipę budowlaną, która, jak mówi właścicielka, sprawnie poradziła sobie z montażem. Została rzecz najprzyjemniejsza czyli aranżacja i urządzenie wnętrza.
O pomoc poprosili Gabriela Helegdę, architekta z Rzeszowa. – Pomyśleliśmy z mężem, że to powinien być ktoś „stąd”, kto ma niedaleko pracownię i będzie mógł nadzorować prace pod naszą nieobecność – opowiada Iwona.
– I jak to bywa w dzisiejszych czasach znów niezawodna okazała się wyszukiwarka – żartuje. Po czym poznać dobrego architekta? Po jego projektach. Przejrzeliśmy realizacje Gabriela i bardzo przypadły nam do gustu – stwierdziliśmy, że to jest ktoś kto z pewnością zrozumie nasze potrzeby. A co konkretnie chodziło im po głowie?
Chcieli, żeby dom wewnątrz odzwierciedlał architekturę budynku, był ciepły, przytulny, klimatyczny i z pomysłem. Obowiązkowo musiało pojawić się drewno, ale sprytnie pogodzone z nowoczesnymi rozwiązaniami, tak żeby nie zrobiło się duszno i zbyt rustykalnie. Architekt z Helegda Studio zaproponował styl chalet – inspirowany górskimi chatami, z surowym wykończeniem, ale okraszonym gdzieniegdzie nowoczesnymi akcentami. – To co zobaczyliśmy na wizualizacjach przerosło nasze oczekiwania – mówi Iwona. – Byliśmy zachwyceni nastrojowym klimatem, który projektant proponował uzyskać przy pomocy prostych środków – naturalnych materiałów i kameralnego światła. Iwonie zależało, żeby pojawiły się akcenty kolorystyczne (bo nie lubi szarych, monochromatycznych wnętrz), ale nie nachalne, takie, które dodadzą drewnu delikatnego pazurka i wprowadzą odrobinę nowoczesności. Jaki efekt zastali, kiedy tego lata po raz pierwszy przekroczyli próg swojego domu?
Z dołu do góry
Niewielka sień to przedsmak tego co mieści się w głębi. Znalazło się w niej miejsce na pojemną szafę na wierzchnie ubrania i sezonowe sprzęty. Architekt zamknął jej wnętrze ciekawymi frontami – odcień pastelowego błękitu, delikatnie ryflowana powierzchnia i biżuteryjne uchwyty w złotym kolorze wydają się być w kontrze do ściany z ciosanego kamienia. A jednak ładnie z nim współgrają podbijając surowy charakter materiału. Stąd przez przeszklone drzwi wchodzimy do dużej otwartej przestrzeni, która łączy kilka funkcji – kuchnię, jadalnię i strefę wypoczynkową. Od progu czuć cudowny zapach starego drewna. A jest go tutaj całkiem sporo. Wędrówka zaczyna się od... odpoczynku. Gabriel tak zaplanował przestrzeń, żeby przez uchylone drzwi w korytarzu widoczna była ta najbardziej reprezentacyjna część salonu czyli kącik do relaksu. I tak na przeciwko siebie stanęła filigranowa sofa i dwa zgrabne foteliki. Tapicerowane miękką tkaniną w energetycznym kobaltowym odcieniu są mocnym akcentem w stonowanym wnętrzu. Pomiędzy nimi projektant postawił oryginalny stolik kawowy z płaskim okrągłym blatem wspartym na prostej metalowej podstawie i drewnianej kuli malowanej na biało. Po bokach sofy stanęły dwa mniejsze, pomocnicze stoliki na stożkowych podstawach, a całość dopełnia jasny dywan w graficzny deseń. W całym salonie ściany wykończono starymi deskami. – Każdy kto tu wchodzi chce ich dotykać – mówi architekt. – To drewno spod wiekowej strzechy, z widocznymi sękami i historią zapisaną w słojach – wnosi tu mnóstwo przytulności. Pozyskaliśmy je od firmy Regalia Polska Manufaktura , która zajmuje się produkcją mebli ze starego drewna, ale też sprzedażą wiekowych desek z odzysku. – To nie pierwszy raz kiedy współpracujemy z Gabrielem Helegdą przy kompleksowej realizacji wnętrza. Doskonale „czujemy” takie klimaty, znamy wzajemne możliwości, a dotychczasowe doświadczenia pozwalają nam na twórczą wolność. Nasze wspólne projekty zachwycają inwestorów bo łączą we wnętrzu piękno i funkcjonalność – mówi Wojciech Sobierański, założyciel i twórca Regalia Polska Manufaktura. – W domu w Łańcucie zdecydowaliśmy się obłożyć ściany deskami w naturalnym kolorze, ze starego drewna powstała też kuchnia oraz funkcjonalne i piękne komody łazienkowe – to wizytówki naszej manufaktury i prawdziwego rzemiosła. Solidność i siła wiekowego drewna z odzysku, ale w nowej odsłonie, pozwalają w tym wnętrzu dalej toczyć się historii – podsumowuje realizację.
Rzeczywiście, jak mówi założyciel firmy Regalia, ten komfortowy, przyjazny mieszkańcom dom, pełen jest natury, ale równocześnie dizajnu w najlepszym wydaniu.
I tak nad kącikiem wypoczynkowym, na antresoli, zaaranżowana została dodatkowa strefa do relaksu. Skąd taki pomysł? – Zawsze marzyła mi się wysoka przestrzeń i salon, w którym będę mogła powiesić żyrandol – mówi Iwona. I teraz jej marzenie się spełniło. Żyrandol co prawda zawisł nad stołem w jadalni, ale dzięki antresoli salon nabrał wysokości. Na drugim poziomie wygospodarowano przestrzeń na dwa foteliki w jasnym obiciu, okrągły stolik i ciekawą konsolkę, która kształtem przypomina portal kominkowy. Ten zaciszny kącik to idealne miejsce, żeby zaszyć się tu z książką i pobyć samemu, a jednocześnie poprzez otwarcie na salon, z bliskimi.
Kuchnia z jadalnią – zaprojektowane ze smakiem
Schodząc na dół natrafiamy na kolejne strefy w salonie. Tuż za tą wypoczynkową zaprojektowano jadalnię. Na dywanie inspirowanym dawnymi kilimami zakopiańskimi, stanął duży stół. Blat został zrobiony z lica belki, która przez ostatnie kilkadziesiąt lat znosiła kaprysy pogody będąc elementem elewacji starej chaty. – To jest ręcznie rżnięty materiał – mówi Gabriel Helegda – odczyszczony, trochę wygładzony, ale w pełni zachowany, z widocznymi spękaniami i śladami czasu – wyjaśnia. Ustawiono przy nim gięte foteliki wypełnione wiedeńską plecionką, a nad blatem powieszono żyrandole o przekornej nazwie Maria SC (Skłodowska-Curie) – zrobione z… fiolek, przypominających te laboratoryjne. To wyrafinowane zestawienie w jadalni sprawia, że pomimo masywnego, trochę nawet siermiężnego stołu, całość wygląda finezyjnie, lekko i elegancko. Przy oknie zajęła jeszcze miejsce nowoczesna witryna – w części przeszklonej właściciele chcą przechowywać szkło i porcelanę, a zamkniętą szafkę wykorzystać jako barek na luksusowe trunki.
Z jadalni do kuchni jest kilka kroków – ta została usytuowana nieco w głębi salonu. Całą zabudowę zrobił stolarz z warmińskiej manufaktury według projektu Gabriela, z wiekowej, pochodzącej z rozbiórki sosny. Ze względu na okno, ale też, żeby drewno nie przytłaczało pomieszczenia, ograniczono zabudowę do dolnego rzędu szafek. W ich miejscu zamontowano półki – nad szkliwionymi białymi płytkami przypominającymi dawne kafle piecowe. Ściany zostały zatarte dekoracyjnym tynkiem kupionym w salonie z wyposażeniem wnętrz Dekorian Home. Dało to bardzo naturalny efekt nierównej, lekko spatynowanej powierzchni. Deficyt górnych szafek rekompensuje zabudowana aż pod sufit szafami sąsiednia ściana. Skrywa głównie duże agd. Fronty mebli zdobią typowe ramiaki i proste stalowe uchwyty. Wyjątkiem są szafki pod parapetem okiennym, które zostały nieco uproszczone.
– W projekcie domu okno zostało osadzone na niższej wysokości niż standardowo planujemy blaty – mówi architekt. – Zastanawiałem się co z tym zrobić i wpadłem na pomysł, żeby w tej niższej części zrobić zamiast klasycznych szafek głębokie szuflady. Mają trochę inną konstrukcję frontów, która odróżnia je od pozostałych. Szuflady wchodzą z blatem w parapet tworząc dodatkowe miejsce pod oknem – właściciele będą je mogli zagospodarować pięknymi słojami do przechowywania żywności czy ziołami w doniczkach. Elementem przyciągającym wzrok jest okap – architekt zaprojektował jego kształt na wzór dawnych wyciągów kominowych. Drewniana konstrukcja została obłożona karton-gipsem i wykończona tym samym tynkiem co ściana. Od spodu zrobiono podbudowę ze starego drewna i w niej ukryto urządzenie filtrujące powietrze.
W centrum kuchni stanął mebel, który jest mocnym akcentem i nadaje kolorytu całemu wnętrzu.
I to dosłownie bo duża wyspa została co prawda zrobiona z wiekowego drewna, ale pomalowana na piękny błękitny kolor. Blat jest na tyle szeroki, że zmieściła się na nim strefa mokra, z dużym zlewem, a od strony jadalni można przy nim usiąść na nowoczesnych hokerach, wypić kawę, zjeść szybkie śniadanie. Nad blat zwieszono lampy polskiej marki Kaspa zakupione w salonie Dekorian Home, z ornamentowego szkła – po włączeniu światła dają piękne efekty. Gabriel początkowo proponował nakryć wyspę (i pozostałe szafki) blatem z czarnego granitu, właścicielka wymarzyła sobie konglomerat, który zobaczyła w innej jego realizacji. Stanęło na jej koncepcji – materiał ma charakterystyczny wzór, który tworzy sieć niebiesko-granatowych żyłek, przypomina trochę drewno, trochę naturalny kamień. Daje to bardzo ciekawy efekt i ładnie współgra z podłogą w całym domu. Położono na niej wielkoformatowe (80 x 80 cm) płyty gresowe o oryginalnym rysunku – w zależności od padania światła zmieniają kolor na grafitowy lub bardziej brązowy, a zatopione w masie drobne kamyczki, jak ziarnka piasku mienią się tworząc ciekawą strukturę.
– Mają jeszcze jedną praktyczną zaletę – śmieje się architekt. – Nie widać na nich kurzu, ani innych zabrudzeń, więc właścicielka powinna być zadowolona. Kuchnię od jadalni oddziela symbolicznie ściana kominowa z ciosanego kamienia, do której został podłączony piecyk typu koza – z pewnością tej zimy właściciele rozpalą w nim ogień.
Sypialnia z łazienką – przytulność w czystej postaci
Na parterze, poza częścią wspólną domowników, została zaprojektowana sypialnia właścicieli. W centralnym miejscu, na tle ściany wyłożonej deskami, stanęło komfortowe łóżko od Nobonobo, w pięknym, wiązanym na troczki obiciu imitującym len. Po obu stronach projektant ustawił małe nocne szafeczki wykończone wiedeńską plecionka, tą samą, która zdobi krzesła w jadalni. Ciepła i przytulności dodaje oryginalna tapeta, która w dotyku przypomina tkaninę o grubym splocie oraz zasłony w biało-czarną kratę. Na przeciwko sypialni usytuowana została łazienka gospodarzy – miks tradycji w dobrym stylu i nowoczesności. Znalazło się w niej miejsce na sporą kabinę prysznicową typu walk-in, jak i na wolno stojąca wannę. Dominującym kolorem, podobnie jak w całym domu, jest niebieski. Pod natryskiem ścianę dekorują połyskujące różnymi odcieniami błękitu szkliwione płytki, o nierównych krawędziach i przebarwieniach – ładnie nawiązują do trochę orientalnej w klimacie terakoty na posadzce, imitującej dawne podłogowe kafle. Za oddzielającą strefę prysznica od reszty łazienki ścianką, w niewielkiej wnęce, została zaprojektowana podwieszana komoda z drewna z odzysku z dwoma szufladami. Przykrywa ją matowy blat ze spieku kwarcowego Laminam Focos Sale, imitujący beton. Gabriel dopasował do niego ciekawe baterie wykończone w antycznym brązie – ich powierzchnia będzie z upływem czasu delikatnie się odbarwiać, aż dostaną miłej dla oka szlachetnej patyny.
Tuż obok mieści się toaleta dla gości – to małe designerskie puzderko. Uwagę przykuwa oryginalna, bo bardzo głęboka, umywalka osadzona na nisko zawieszonym drewnianym blacie. Ryflowana niebieska ściana prowadzi udany dialog z surowym drewnem i „kamiennymi” płytkami. Zdobi ją lustro o nieregularnej, opływowej linii i mały kinkiecik, który wygląda jak złota broszka.
Biel, róże i fiolety
Piętro to królestwo dziewczynek – córek właścicieli. Każda z lokatorek otrzymała swój prywatny pokój i każda miała inne wymagania co do wystroju. – Obawiałem się, czy mając jednak stricte męski gust, dam radę zadowolić wyrafinowany gust młodych dam – śmieje się Gabriel. Koniec końców chyba się udało. W sypialniach mniej jest drewna, za to więcej kolorów – dominuje biel i różne odcienie różu, od bardziej stonowanego, pudrowego, po ostrzejszy wpadający w fiolet. Pokoje dziewczynek znajdują się na poddaszu, ale architekt sprytnie poradził sobie z trudnymi skosami, wykorzystując każdy centymetr przestrzeni na szafy i ustawienie biurek. Ściany zdobią tapety w efektowne (głównie botaniczne) desenie i okładziny Orac ze sklepu Dekorian Home.
– W projekcie domu przewidziane były osobne łazienki, ale stwierdziliśmy z mężem, że trzy dziewczyny z pewnością pogodzą się w jednej, za to naprawdę dużej. Łazienka na piętrze to prawdziwe prywatne spa. Pod okiennym świetlikiem stanęła wolno stojąca wanna, a obok mebel ze starego drewna
z wpuszczanymi w blat umywalkami. Żeby ułatwić dziewczynkom przechowywanie oprócz klasycznych szafek zaprojektowano w komodzie mniejsze szufladki i skrytki na łazienkowe skarby, oraz dodatkową półkę, na której mogą stanąć kosze na ręczniki czy przybory toaletowe. Wysłużony materiał skontrastowano z lżejszą zabudową w niebieskim kolorze na sąsiedniej ścianie – głębokie szuflady udało się idealnie wsunąć pod opadający nisko nad podłogę skos.
– Jest tak cudownie, że najchętniej bym tu została – mówi Iwona. – Niestety obowiązki wzywają
i musimy wracać do Francji. Ten dom nawet w naszych marzeniach nie malował się tak pięknie. Na pewno spędzimy w nim Boże Narodzenie. Już nie mogę się doczekać by zobaczyć go w zimowej scenerii.
Projekt: Helegda Studio
Zdjęcia: Budzik Studio
Czas generowania strony: -1734566643,10s