Właścicielka tego mieszkania początkowo marzyła o apartamencie w starej kamienicy. Serce Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej skusiło ją jednak znakomitą lokalizacją, a w czasie pierwszej wizyty wprost oczarowało także klasą solidnej, historycznej już zabudowy. Architektura wprawdzie socjalistyczna w treści, ale narodowa w formie pełnymi garściami czerpała przecież z dziejów budownictwa w Polsce – przede wszystkim ze spuścizny klasycyzmu. Wnętrza mieszkania niemal nietknięte od momentu powstania wymagały jednak gruntownego remontu. O projekt właścicielka zwróciła się do arch. Rolanda Stańczyka, właściciela pracowni RS Studio. Wybrała doskonale.
– Do MDM-u mam szczególnej natury sentyment, równie duży co do ocalałych okolic alei Róż, Szucha czy Bagateli – zdradza architekt. – Należę do rodziny od pokoleń osiadłej w Warszawie. Jest we mnie obciążenie historyczne związane ze zniszczeniem dawnej stolicy i budową nowej, socjalistycznej. Ale z drugiej strony to właśnie przez MDM chodziłem na wykłady na pobliskiej Politechnice. Ten fragment miasta, z jego przemyślaną urbanistyką kwartałową, solidną architekturą, wysokiej klasy materiałem i niespotykanym potem detalem, w znacznej mierze mnie ukształtował. Po prostu był to fragment miasta z prawdziwego zdarzenia. Wartość kilku wczesnopowojennych założeń urbanistycznych, przede wszystkim wokół placu Konstytucji, placu Hallera czy na Muranowie, z perspektywy czasu widać bardzo wyraźnie. To były najlepsze, najbardziej ludzkie miejsca do mieszkania w całej epoce powojennej. Kolejne dekady pokazały, że może być o wiele gorzej – podkreśla.
Plan odbudowy
Dość obszerne mieszkanie pierwotnie miało dobry rozkład pomieszczeń, później niestety pogorszony wskutek wprowadzonego wtórnie szybu windowego. Aby poprawić komfort funkcjonalny, architekt zaproponował, by do łazienki wchodziło się z dwóch stron – z holu oraz bezpośrednio z sypialni. Drugą ważną zmianą było powiększenie łazienki i sypialni kosztem bardzo obszernej kuchni. Pamiątką po tych przekształceniach jest wydatny srebrzysty słupek kabiny prysznicowej, kryjący w sobie piony.
Przede wszystkim jednak po 70 latach od oddania do użytku mieszkanie wymagało oczyszczenia do gołej cegły. Generalny remont objął skucie tynków, usunięcie wszystkich warstw podłogowych, wymianę instalacji. Na wzór pierwotnych okien wykonano nowe, również drewniane, ale z pakietem trzyszybowym oraz specjalną folią chroniącą przed hałasem dobiegającym z placu. W pomieszczeniach prywatnych, wychodzących na stronę południowo-zachodnią, pojawiły się natomiast okna z folią termiczną zapobiegającą nagrzewaniu się wnętrz pod wpływem słońca.
W sztafecie
Do najważniejszych kwestii, jakie rozważał autor projektu, należał sposób odniesienia się do kontekstu socrealistycznej architektury. – Po dłuższym namyśle uznałem, że to, co zostanie trwale wbudowane w ściany, będzie nawiązywać do tamtej epoki historyzującymi formami. Taki charakter mają szafy wnękowe, zabudowa kuchni, a także nowo wykonane drzwi. Ich masywne korony to jednak nie tylko akcent stylu, ale też sposób, by stolarka miała korzystne proporcje mimo nisko opuszczonych podciągów – zwraca uwagę Roland Stańczyk. Wszystkie te elementy po mistrzowsku wykonała firma Krzysztofa Wirchomskiego.
Meble ruchome to z kolei perły art déco – wybrane z bogatej oferty galerii prowadzonej przez prawdziwego specjalistę, Mariusza Żyłę z Mińska Mazowieckiego, który zajmuje się restauracją antyków z tego okresu. Obok bardzo wysokiej klasy przedwojennego stołu, kompletu krzeseł czy konsoli spojrzenia przyciągają też kultowy modernistyczny fotel H-227 oraz lampa ze stolikiem autorstwa czołowego projektanta i architekta wnętrz, Jindricha Halabali. Artdecowskie łóżko to już natomiast projekt Rolanda Stańczyka, zrealizowany przez firmę H&H Solutions. Towarzyszą mu dwie repliki przedwojennych szafek nocnych. Wszystkie wymienione meble mają nieco zmniejszone wymiary, dostosowane do ograniczonej powierzchni pokoju.
Dodajmy, że decyzja, by w doborze mebli wolnostojących zwrócić się ku art déco, też jest mocno umotywowana. – Nie zaistniały socrealistyczne meble do mieszkań prywatnych – zauważa architekt. – W okresie tużpowojennym tak w Polsce, jak i w Czechosłowacji kontynuowano tradycje przedwojennego art déco, a już po odrzuceniu socrealizmu narodziły się świetne zresztą lekkie formy modernizmu lat 50. i 60. Dlatego wiedziałem, że mogę albo cofnąć się o krok, albo zrobić krok naprzód. Pierwsze podejście było bliższe i mnie, i właścicielce mieszkania – dodaje.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że w osobie inwestorki projektant znalazł znakomitą partnerkę w działaniach. To bardzo świadoma estetycznie miłośniczka kultury i sztuki. Razem uzupełniali wystrój mieszkania obrazami z epoki, przede wszystkim pracami Jana Tarasina oraz Leszka Nowosielskiego (w sypialni). To krok naprzód w dziejach estetyki. W nawiązaniu do mebli art déco natomiast inwestorka umieściła obok stołu w salonie serigrafię podwójnego aktu Tamary Łempickiej. Echa realizmu z połowy XX wieku zaznaczyły się ponadto w zupełnie współczesnej wielopostaciowej kompozycji Juliusza Martwego (obok portfenetru).
Detal pod lupą
W całym mieszkaniu pobłyskuje mosiądz. Jego ciepłym odcieniem mienią się m.in. klamki, uchwyty meblowe, lampy, a także bateria kuchenna Axor Montreux w szczotkowanym wykończeniu. Srebrne odcienie znajdziemy tylko we wspomnianej wcześniej łazience która pod wieloma względami stanowi odrębny świat. Łącznie z tym, że klamki u drzwi są tu dwukolorowe, a armatura – chromowana.
Przywiązanie Rolanda Stańczyka do starannie opracowanego detalu doskonale pokazuje także wyrafinowana snycerka mebli i drzwi z jednej strony, a z drugiej – kamieniarka. Warto przyjrzeć się kamiennej podłodze kuchennej. Wielkość i układ płytek tworzących dwubarwną mozaikę architekt zaprojektował zupełnie indywidualnie. Dzięki temu, po zasymulowaniu wielu wariantów, stworzył najbardziej harmonijne rozmieszczenie ciemnych kwadracików – symetrycznie wobec opaski i nie nazbyt blisko niej. Wytwornym szczegółem jest także wyoblenie bordiury, odpowiadające giętym frontom meblowym. Aby precyzyjnie dopasować materiał, wykonawca wykorzystał technikę cięcia wodą.
Dla Rolanda Stańczyka ważnym detalem projektu jest też to… czego nie widać. Architekt z niemałym zaangażowaniem ukrywał w stylizowanym wnętrzu niezbędne dziś, lecz mało estetyczne instalacje. Wśród nich system kina domowego z projektorem, chowającym się w suficie ekranem i wbudowanymi w sufit głośnikami. To jeden z sekretów czaru, jaki roztaczają prezentowane wnętrza. Nie dziwi więc, że warszawska realizacja została doceniona za granicą. Zdobyła we Włoszech prestiżową A’ Design Award.
Projekt: Roland Stańczyk / RS Studio
Stylizacja i zdjęcia: Michał Przeździk-Buczkowski/Budzik Studio
Czas generowania strony: -1734503699,63s