Wrocławski Ołbin ma bogatą historię – w końcu to najstarsza część miasta. Położony blisko centrum, na północ od Ostrowa Tumskiego, słynie z klimatycznych przedwojennych kamienic i zabytkowych budowli. Z pewnością warto tu zawitać, zwiedzić tę dzielnicę, ale czy zamieszkać? Właściciele apartamentu zaprojektowanego przez Finch Studio twierdzą, że tak. A tak naprawdę, nie dopuszczali myśli, że mogliby zamieszkać gdzie indziej. Znają to miejsce od podszewki. Zanim jeszcze zdecydowali o przeprowadzce, wiedzieli już, że jeśli będą szukać nowego „M” to właśnie tu. I znaleźli. Dosłownie dwie przecznice od starego mieszkania. Decyzja o kupnie zapadła więc błyskawicznie. Świetnie skomunikowany punkt na mapie Wrocławia zdecydował o tym a nie innym wyborze. Tym bardziej, że inwestycja, w której znaleźli lokal była zacna i nietypowa. Kameralne budynki mieszkalne kusiły prostą, nowoczesną bryłą, dyskretnie przytulając się do… XIX-wiecznego pałacyku. Niszczejący przez lata historyczny budynek, kiedyś własność rodziny Heimannów, na szczęście wpadł w ręce mądrego dewelopera, który pod bacznym okiem konserwatora, zrewitalizował zabytek z największą dbałością o detale, i sprytnie pożenił go z minimalistyczną architekturą. Całość otacza cudowny park do dyspozycji mieszkańców, ze starodrzewiem i miejscem zabaw dla dzieci. Czegóż chcieć więcej?
Wystarczyło wykończyć 85-metrową przestrzeń i można się wprowadzać. Para młodych inwestorów zaprosiła do współpracy wrocławskie architektki – Magdalenę Kwoczkę i Igę Koperską z pracowni Finch Studio. Od razu wyłożyli kawa na ławę swoje pomysły na to wnętrze, oczekując w zamian tego samego. Nić porozumienia złapali od pierwszego spotkania, obdarzając projektantki sporym zaufaniem. – Miałyśmy szczęście trafić na bardzo otwartych klientów, ale też wymagających – mówi Magda Kwoczka. – Inwestor, który wie czego chce, ale nie zamyka się na nasze pomysły to wymarzony klient - żartuje. Właściciele zdali się na propozycje architektek w zasadzie w stu procentach, no może w 98 – kwestia osobnych łazienek była niepodważalna. Pan domu chciał mieć swoją, taką męską, w odcieniach błękitów i granatu, a pani domu marzyła o kobiecym domowym spa z pudrowym różem na ścianach, brzoskwiniowymi dodatkami i elementami złota. Zależało im też na sporej przestrzeni do przechowywania – tak, żeby w mieszkaniu panował porządek, wszystkie rzeczy miały swoje miejsce
i były sprytnie ukryte.
Do części mieszkalnej prowadzi długi, ale dość wąski korytarz. To niewątpliwie spory minus, ale architektkom udało się pozorne wady przekuć w zalety. Wzdłuż ścian stworzyły ciąg zabudowy – meble o zróżnicowanej głębokości mieszczą okrycia wierzchnie oraz ubrania sezonowe. Dodatkowo Magda
i Iga zdecydowały się odwrócić małą garderobę sąsiadującą z pokojem dziecięcym w stronę korytarza i zaprojektowały wejście do niej z przylegającego gabinetu. Ten zresztą wkrótce zmienił swoje przeznaczenie, bo w trakcie prac remontowych okazało się, że właściciele oczekują narodzin drugiego potomka. Miejsce do pracy musi poczekać bo priorytetem stał się drugi pokój dziecięcy.
– Projektując zawsze staramy się przemycić do wnętrza smaczki, które będą go odróżniać od innych realizacji – wyjaśnia Magda. – Staramy się nie stosować rozwiązań, które są kalką pomysłów podpatrzonych na Instagramie czy Pintereście. Każde mieszkanie powinno być unikatowe i mieć swój styl. To na Ołbinie to swoisty koktajl wieloskładnikowy, ale w dobrym smaku. To co niewątpliwie je wyróżnia to kolorystyka, a raczej dość odważne zestawienia pozornie niepasujących do siebie tonacji. Przewodzi zieleń – miks ciepłych i zimnych tonów. W salonie centralne miejsce zajmuje rozłożysta sofa w szmaragdowym odcieniu – pięknie łączy się z frontami szafek w otwartym aneksie kuchennym. Dolny rząd w odcieniu butelkowej zieleni ładnie komponuje się z górnym w tonacji kremowego beżu.
Smaczkiem są specjalnie zaprojektowane uchwyty – płaskie, okrągłe, w różnych wielkościach, nieregularnie rozmieszczone na prostych, gładkich frontach (podobne zastosowano na ścianie w salonie, jako dekoracja, oraz w podwieszanej ryflowanej komodzie pod telewizorem). Właściciele lubią porządek, tym bardziej, że kuchnia płynnie przechodzi w salon, dlatego w jednej z szaf zaprojektowano specjalną platformę na teleskopowych prowadnicach. – Mogą do niej schować ekspres do kawy czy czajnik – kiedy z nich korzystają wysuwają półkę, a na co dzień ich nie widać. Przez to mają więcej miejsca na blatach – opowiada projektanta. Ciekawym pomysłem jest też lekka półeczka na ścianie – również specjalnie zaprojektowana do tego mieszkania. Inwestorzy chcieli mieć miejsce na wyeksponowanie kolekcji szkła i ćmielowskiej porcelany. No i rzecz, która łączy kuchnię z salonem będąc piękną dekoracją obu pomieszczeń. Mozaika – a raczej chodnik z misternie ułożonych kosteczek. Z heksagonalnych kafelków w wersji mini ułożono kompozycje jak z dziecięcego kalejdoskopu. – Było z tym trochę zabawy i sporo nerwów przy przycinaniu, tak żeby zaokrąglenia wyszły w punkt, ale na szczęście się udało – śmieje się Magda. Mozaika ładnie koresponduje z dębową jodełką w salonie i turkusową ścianą „telewizyjną”. Chłodny błękit i ciepła zieleń, która przy zachodzącym słońcu mieni się jak szlachetne złoto, podbijają się wzajemnie, dając bardzo ciekawy efekt. Zieleń dominuje też za oknami bo latem korony drzew wprost zaglądają do wnętrza. – Kolor roślin wzmacniają jasne ściany, oraz lustra, w których się przegląda – wyjaśnia projektantka. Okna w salonie są duże, sięgają od podłogi aż pod sufit, tworząc w mieszkaniu piękne obrazy – maluje je krajobraz, który zmienia się wraz z porami roku. Rytm ram okiennych podkreślają sztukaterie na ścianach – ten klasyczny detal ładnie wkomponował się w nowoczesny wystrój. Podobne, sztukateryjne kształty, mają szerokie listwy przy podłodze, które przekornie pomalowano na kolor ciepłego ugru. Oczkiem w głowie właścicieli jest ich sypialnia. Ciepła, przytulna, stonowana…Sporo w niej dodatkowego miejsca do przechowywania, bo centralnie ustawione łóżko otaczają ze wszystkich stron szafy. W jednej z nich, nad wezgłowiem, został ukryty projektor, a ekran schowano za kasetą sztukateryjną. Kiedy mają ochotę obejrzeć film na Netflixie rozwijają go i urządzają w sypialni domowe kino.
– Nic tak nie cieszy projektanta jak zadowoleni klienci, a nasi są zachwyceni swoim nowym „M” – cieszy się Magda. Kiedy niedawno ich odwiedziłam, za stołem siedziała już dwójka maluchów, a w powietrzu unosił się zapach pysznego jedzenia. Pomyślałam wtedy – stworzyliśmy wspólnie cudowne miejsce do życia dla wspaniałej czteroosobowej rodziny.
Projekt: Finch Studio - Magdalena Kwoczka, Iga Koperska
Zdjęcia: Aleksandra Dermont
Czas generowania strony: -1734503672,90s